Medytacja

Przegląd Vipassane w rejonie Moskwy - Jeden dzień Nikołaja Maksimowicza

Byliśmy na jakiejś zniszczonej autostradzie, w środku martwego miasta. Miasto najwyraźniej przetrwało nuklearną apokalipsę. Spłonęły wielkie opuszczone kamienne domy przy autostradzie, a ogromne pęknięcia rozwarły się w samym asfalcie.


Cała droga była zaśmiecona zardzewiałymi szczątkami samochodów, między którymi z jakiegoś powodu krążyły krowy. Nagle jeden z nich zaczął szybko zbliżać się do nas, posyłając do nas rogi. Zaczęliśmy się wycofywać, odwróciłem się i stwierdziłem, że nie ma dokąd się wycofać: krowa przyciska nas do jakiejś zardzewiałej ściany. Nagle zdałem sobie sprawę, że mam nieograniczoną władzę w tym postapokaliptycznym świecie. Ostrożnie położyłem rękę w kierunku nieprzyjaznego zwierzęcia, które natychmiast powróciło pod wpływem nieznanej siły. Nieźle, jesteśmy bezpieczni. Ale po co chodzić po tej spalonej ziemi, kiedy możesz latać. I wznosimy się! Lecimy, jak cudownie. Ale nagle przyjemne uczucie lotu i nieskończonej mocy zostaje przerwane monotonnym biciem.

Bom-bom! Dźwięk, który stał się znany z bólu. Bom-bom! Budzę się na łóżku, zdając sobie sprawę, że jestem teraz na kursie Vipassanna w rejonie Moskwy, zamiast latać nad spalonym atomowym ogniem, krajobrazem, ale budzi mnie uderzenie małego gongu, z którym jeden z pracowników kursu robi rundę. Co za wstyd! To był pierwszy świadomy sen od 20 lat! Ostatni raz miałem takie marzenia w dzieciństwie. Nie do końca zdaję sobie sprawę, że to jest sen, ale mimo to wiedziałem, że jestem całkowitym mistrzem sytuacji i mogłem robić, co chciałem. Przypomniałem sobie, jak Alan Wallace, jeden z szanowanych nauczycieli medytacji w swojej książce, napisał, że technika medytacji może być narzędziem do świadomego śnienia. Wydaje się, że 11 godzin codziennej medytacji przez cały tydzień wykonało swoją pracę. Udało mi się utrzymać świadomość nawet we śnie.

Podnoszenie - początek medytacji

Z trudem usiadłem na łóżku. Była godzina 4 rano, czas narodzin. Po pół godzinie rozpocznie się pierwsza medytacja. Przez okno panowała zimna październikowa noc i było dość zimno w nieogrzewanym pokoju. Ciepło utrzymywały tylko cztery ludzkie ciała, które spały ze mną w tym pokoju. Zrobiłem nad sobą wysiłek, otworzyłem się, wepchnąłem stopy w kapcie i zapaliłem światło w pokoju, aby szybciej się obudzić. Zakładając spodnie, zszedłem po schodach z drugiego piętra na korytarz. Grupa studentów stłoczyła się na tablicy informacyjnej. Na białej tablicy można przeczytać o codziennej rutynie, ogólnych zaleceniach dotyczących ukończenia kursu. Pomimo faktu, że informacje nie zmieniły się od wczoraj, wciąż ludzie nadal podchodzą do tarczy i czytają to, co już przeczytali wcześniej. Najwyraźniej zrobili to z powodu braku informacji.

"Pod koniec kursu wszyscy nowi doskonale wiedzieli, kto jest" stary "i bardziej doświadczony, mimo że nikt nie powiedział ani słowa! To, moim zdaniem, nie powinno być na kursie medytacyjnym. "

W końcu czytanie, pisanie na kursie było zabronione. Jedyną informacją, która zmieniła się w ogłoszeniu od wczoraj, jest dzień kursu. Na samej górze był napis: "Dzień 8." Myślę, że każda osoba, tak jak ja, pamiętała, że ​​ósmy dzień minął już od przebudzenia. Wszyscy liczyli dni. Uznano, ile pozostało do końca.

Po ilu dniach wszyscy wreszcie będą mogli wrócić do domu, nie medytować przez 11 godzin dziennie, nie wstają przed świtem, nie rozmawiają i nie jedzą smacznych posiłków wieczorami (zakaz jedzenia tutaj po 11 rano, tylko kilka owoców). Wszyscy rozumieli, że medytacje są dla nich dobre, ale nie mogli liczyć dni. Dlatego wszyscy podeszli do tablicy informacyjnej, aby jeszcze raz upewnić się, że był to ósmy dzień! Już nie 7, ale także nie 9. Zostały tylko 3 dni. Możemy założyć, że dwa. Ponieważ dziesiątego dnia zniesiono zakaz milczenia. Ale na razie był u władzy. Dlatego żaden z uczniów nie mógł podzielić się radością, że siódmy dzień dobiegł końca, albo ich irytacja, że ​​dziewiąty dzień jeszcze się nie rozpoczął, ponieważ od pierwszego dnia wszyscy nie mogli mówić.

Przeszedłem przez ciche spotkanie na tablicy i podszedłem do jednego z zlewów na korytarzu. Po umyciu zębów i praniu wróciłem do swojego pokoju na drugim piętrze i bez rozebrania się położyłem się na łóżku nad zasłoną, aby móc jeszcze położyć się przed pierwszą medytacją. Nie mając czasu zanurzyć się w moich myślach, znowu usłyszałem gong, ale teraz wezwał wszystkich do medytacji. Teraz nie trzeba było iść do pokoju wspólnego na medytację, można było medytować w moim pokoju. Ale aby się obudzić i trochę przejść, postanowiłem udać się do sali.

Ubrałem się ciepło i wyszedłem na ulicę. Wciąż było ciemno. Pogoda była mętna: nie było gwiazd, nie było rzadkiego miesiąca, co można było zobaczyć na wczorajszym porannym niebie. Ale obszar centrum medytacyjnego był oświetlony latarniami, więc główne budynki były widoczne. Wędrowałem na stronę sali medytacyjnej. Biała skorupa drobnych mrozów szeleściła pod stopami, gdy pierwsze przymrozki spadały w nocy. Nieprzytomne, nieogrzewane, głodne ciało staje się bardzo podatne na zimno, więc owinąłem mój wełniany koc tak mocno, jak to możliwe. Przeszłam obok jadalni, w której szybach paliło się światło, a potem wzdłuż rozciągniętej liny, która chroniła żeńską część terytorium przed męską.

Mężczyźni i kobiety mieszkali w różnych budynkach. Ale segregacja seksualna rozciągnęła się na całe terytorium poza budynkami. Przedstawiciel różnych płci mógł chodzić tylko po swojej części ośrodka. Wszedłem do małej "poczekalni", gdzie musiałem zdjąć buty i chodzić w skarpetkach do sali medytacyjnej. Zrobiłem to nie bez pośpiechu, bo moje nagie stopy były zimne na mrozie ulicy. Poszłam do pokoju. Temperatura tam niewiele różniła się od temperatury na zewnątrz. Nie miałem nadziei, że szybko się rozgrzewam: w sali było jeszcze mało ludzi, a on, podobnie jak nasz pokój, był ogrzewany tylko przez ludzkie ciała. Nic wielkiego, śniadanie tuż za rogiem.

Usiadłem na swoim miejscu w ostatnim rzędzie (każda osoba miała przydzielone pewne miejsce, którego nie mógł zmienić do końca kursu) na specjalnej ławce medytacyjnej, która pomogła mi świetnie w długich sesjach, łagodząc napięcie w plecach, zamknęła oczy i zaczęła praktykować medytację Vipassana w tradycji S.N. Goenka - twórca centrów medytacyjnych na całym świecie, w jednym z nich byłem.

Począwszy od trzeciego dnia kursu, medytacja była powolnym "skanowaniem" uwagi różnych części ciała i uchwyceniem różnych odczuć, które pojawiają się w tych miejscach. Nigdy w wykładach Goenki, których słuchaliśmy podczas całego programu, nie można było usłyszeć takich słów jak "medytacja w naszej tradycji" lub "Vipassana, jak nauczał SN Goenka". Ta technika została umieszczona w trakcie jako najgłębsza, jedyna i "poprawna" technika medytacji, zakorzeniona w samym Buddzie Siddharthy. Moim zdaniem większość studentów nie wiedziała, że ​​istnieją inne techniki, że Vipassana, na przykład w tradycji tybetańskiej, nie jest Vipassaną, której naucza Goenka, że ​​interpretacje podstawowych pojęć buddyzmu nie są wspólne dla wszystkich tradycji medytacyjnych. Ale struktura kursu i nauczania została zbudowana w taki sposób, że ludzie nie mają nawet pytań o coś innego, tak, że nie zamierzali poszerzać swoich horyzontów poprzez studiowanie innych tradycji. Nie podobał mi się ten aspekt, nadał mu pewien sekciarski charakter, chociaż Goenka stale podkreślał w swoich instrukcjach dźwiękowych, że Vipassana nie jest sektą, powtarzając ją w kółko. Ale, moim zdaniem, nie jest to do końca prawdą.

W zimnej, na wpół wypełnionej sali medytacyjnej starzy uczniowie siedzieli w pierwszych rzędach, bliżej nauczyciela, a za nimi znajdowali się nowi. Wydaje mi się, że segregacja, prowadzona na podstawie przynależności danej osoby do organizacji, nie jest do przyjęcia dla przebiegu medytacji. Tutaj człowiek zajmuje się oswajaniem swojego ego, a wyodrębnianie starych uczniów z całej reszty, dając im pewne korzyści (choć nieistotne), spekuluje tylko na temat ludzkiego poczucia własnej ważności. Takie podejście stymuluje znaczenie starych uczniów i nowo przybyłych - pragnienie wejścia w tę grupę "starych" w przyszłości. Pod koniec kursu wszyscy nowi doskonale wiedzieli, kto jest "stary" i bardziej doświadczony, mimo że nikt nie powiedział ani słowa! To, moim zdaniem, nie powinno być na kursie medytacji.

Zauważając, że mój umysł znów był zamyślony, wróciłem do obserwacji wrażeń w moim ciele. Zdecydowałem, że skoro tu jestem, spróbuję wyciągnąć jak najwięcej z tej techniki, testując ją na sobie i pozostawiając na razie jakiekolwiek krytykę i wątpliwości.

W ciszy sali słychać było trzask, więc nieogrzewane stawy studentów Vipassany pękają rano.

W moim zwykłym życiu zwykle medytuję nie dłużej niż godzinę dziennie. Pół godziny rano - pół godziny wieczorem. Tutaj pierwsze dwie godziny medytacji były tylko rozgrzewką przed czymś dużym. Umysł, wciąż nie wyrzucony z całuny snu, nie przygotowany do pracy, dalej latał w snach. Więc moje "skanowanie" wrażeń w kończynach zostało przerwane myślą, że wkrótce nadejdzie śniadanie, które nasyci mój żołądek i ogrzeje moje ciało. Zwłaszcza po tym możesz zdrzemnąć się. Od takich przyjemnych myśli, raz po raz cierpliwie przeniosłem uwagę na doznania w moim ciele, jak tego wymagało ode mnie.

W głębszych medytacjach trudno było śledzić, ile czasu minęło. Ale w czasie porannym, "rozgrzewki", z łatwością się poruszałem. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się, gdy bez żadnej godziny (której nie miałem) uświadomiłem sobie, że minęła godzina i musiałem szybko wrócić do ciała i medytować tam. Faktem jest, że nauczyciel musi przyjść na korytarz. A kiedy przyjdzie, już nie da się wyjść. Nauczyciel rano zawiera nagranie półgodzinnych pieśni S.N. Goenka, od którego osobiście nie byłem zachwycony, a poza tym odwracali moją uwagę od medytacji. Potem zdałem sobie sprawę, że niektórzy uczniowie przystąpili do takiego schematu: rano, zaraz po wejściu, weszli do sali, ale godzinę później próbowali uciec stamtąd, zanim Goenka zaczęła śpiewać swoim głębokim, ochrypłym głosem, dysharmonijnym pod względem melodii mantry w martwym języku Pali. . Jeden z uczniów powiedział mi nawet ostatniego dnia: "Goenka mówi, że jego śpiewy są potrzebne, aby stworzyć sprzyjające wibracje, ale muszą dotrzeć do naszego korpusu, dlatego nie muszę go słuchać, aby poczuć ich dobroczynny wpływ."

Wychodząc z hali, aby zdalnie odebrać poranną dawkę wibracji, włożyłem buty i wróciłem do budynku w łagodniejszym nastroju. Chodzenie było jedyną rozrywką. Podejdź do kadłuba, pij wodę i idź do toalety podczas przerwy - krótkotrwałe wyspy różnorodności w oceanie codziennego siedzenia i monotonnej koncentracji. Kto by pomyślał, że pod pewnymi warunkami takie działania byłyby taką przyjemnością. Poza tym przed śniadaniem upłynęła tylko godzina, a ta myśl rozgrzała mnie. To prawda, że ​​tylko ogrzewało umysł, nie ciało - było jeszcze zamrożone.

Na kursie zabronione było uprawianie sportu, jogi. Administracja Vipassany jest motywowana faktem, że odwróci uwagę od praktyki. Zgadzam się z tym zakazem. Jeśli jest to dozwolone, wszyscy zrobią to, co jest w mieście. Przestrzeń między budynkami szybko stała się platformą do biegania, skakania i wszelkiego rodzaju sprawności. A pojęcie jogi w ogóle jest bardzo rozszerzalne. Jeśli pozwolisz na jogę, ludzie zaczną robić potężną pranajamę, napędzać energię poprzez ciało, pompować czakry i praktykować inne praktyki, które mogą im zaszkodzić, ponieważ muszą już praktykować bardzo głęboką medytację. A jednak, pomimo zakazu, zrozumiałem, że mała rozgrzewka z elementami jogi nie zaszkodzi, zwłaszcza, że ​​było mi zimno. Poszedłem do sali i zacząłem się rozgrzewać.

Pierwsza medytacja - druga medytacja

I natychmiast wykonano surya namaskar.

Druga medytacja - śniadanie

Rozgrzewka w ogóle mnie nie rozgrzewała. Prawdopodobnie dlatego, że tak naprawdę nie jedliśmy nic od jedenastej rano ostatniego dnia i nie spałem dobrze: tutaj spałem źle w nocy, prawdopodobnie z powodu długotrwałej medytacji. Wydawało się, że zimno głęboko wniknęło w moje ciało i nie chciałem wychodzić stamtąd. Ale nic, aż do śniadania, które wypędziło resztki zimna, było niewiele. Już niecałą godzinę. Wszedłem do mojego pokoju, który wciąż był ciemny, rozłożyłem dywan na podłodze, usiadłem na kolanach, postawiłem ławkę pod umywalką i osunąłem się na nią.

Umysł był już bardziej skupiony i spokojny, ale do tej pory głębokość nurkowania nie była porównywana z tym, co zwykle dzieje się wieczorem, kiedy gromadzi się efekt wielu godzin praktyki. Kiedy poczułem, że czas zbliża się ku końcowi, otworzyłem oczy i zobaczyłem, że na ulicy jest jaśniej. Zwykle natężenie oświetlenia osiąga w sam raz na śniadanie. W takich warunkach nauczyłem się nawigować w czasie bez zegara. Nie czekając na gong, wstałem i wyszedłem na korytarz budynku, w którym wisiał zegar. Pięć minut przed śniadaniem, świetnie! Zapisano prawie "tyłek". Kiedy piłem wodę, zabrzmiał Gong. Ubrałem się i poszedłem zjeść.

Śniadanie - pierwsza medytacja z trudnym intencją

Chmury rozproszyły się. Po lewej stronie, od wschodu, od strony sosnowego lasu poza terenem centrum wzeszło Słońce. Nie stało się cieplej, ponieważ, jak wiadomo, najzimniejsza temperatura ma miejsce o świcie, kiedy chłodzenie nocne osiąga swój szczyt. Ale w wciąż chłodnej jadalni czekałem na gorącą owsiankę na wodzie.

Wszedłem do jadalni razem z innymi studentami i wziąłem kolejkę do jedzenia, zmieniając twarz w niebieską nieprzejrzystą zasłonę, która oddzielała żeńską część jadalni od samca. Kiedy przyszła kolej, położyłem na talerzu dwie chochle owsianki. Aby lepiej się rozgrzać, nalałem sobie ciepłe mleko i wlałem do suchego mielonego imbiru, który był dostępny w jadalni, i dodałem cynamon do smaku. Usiadłem przy oknie i skończyłem śniadanie bez większych opóźnień. W jadalni też nie było ogrzewania, ale w końcu poczułem ciepło. Wróciłem do budynku, spojrzałem na zegarek i po upewnieniu się, że mam godzinę na następną medytację, poszedłem do pokoju, aby skorzystać z wolnego czasu, kiedy go użyłem, to znaczy poszedłem spać.

Kiedy po raz pierwszy pojechałem ze stacji Kazań do regionu moskiewskiego do Vipassany, w pociągu spotkałem dziewczynę, która też tam jeździła. Nie brała kursu po raz pierwszy, więc zacząłem zadawać jej wiele pytań. Zapytałem: "Co robią studenci w czasie wolnym?" Ona odpowiedziała: "Przeważnie śpią!"

Wtedy pomyślałem: "Po co marnować czas na spanie? Możesz chodzić, podziwiać piękną naturę, korzystać z klarowności umysłu, która jest osiągalna tylko na takich kursach, aby rozwiązać pewne wewnętrzne problemy". Ale podczas kursu spałem też cały mój wolny czas. I nie tylko dlatego, że miałem zły sen w nocy, ale że wciąż mam już dość medytacji, chciałem odpocząć. Nie tylko umysł jest zmęczony, ale także ciało z nieruchomego siedzenia. Zawsze w przerwach naprawdę chciałem po prostu położyć się i rozprostować nogi. Co zrobiłem. Szybko wpadłem w sen, z którego zostałem ponownie uratowany przez nowe uderzenia gongu. Z trudem czekałem na medytację. Najpierw na dziś.

1. Medytacja z trudnym intencją - medytacja przed kolacją

Ponownie ubrany, poszedłem do sali medytacyjnej. Słońce już wstało, a jego promienie przebijały gałęzie na szczytach sosen. Teraz całe terytorium centrum było wyraźnie widoczne. Promienie skośne oświetlały jadalnię, budynki, drzewa na dużej kwadratowej działce centrum i lasu.


Na wschodzie za ogrodzeniem panowały sosny i młode brzozy, podczas gdy na południu były to głównie wysuszone, martwe, łyse pnie, z których niektóre padały silnym wiatrem, a oni, opierając się i opierając o ziemię, polegali na swoich sąsiadach. Przechodząc znów za wschodnią ścianą jadalni, mijając jej narożnik, odwróciłem lewą stronę do tego martwego lasu i skierowałem się do sali medytacyjnej.

"Ale potem stało się coś, czego nie mogłem nawet założyć na poziomie inteligencji. Ból zaczął zanikać. "

Wciąż było zimno, mróz na trawie nie miał czasu się roztopić. Ale w głębi sali było już cieplej: został zalany przez ludzi, którzy tam medytowali. Ponadto, już penetruje światło słoneczne i stało się jakoś wygodniejsze. Nie spieszyłem się usiąść i stanąłem przy ścianie, ponieważ od chwili, gdy nauczyciel wchodzi do sali, musiałem siedzieć przez godzinę bez ruchu. Zbliżanie się do tak zwanej medytacji z silną intencją. Podczas takich medytacji trzeba było być obecnym w sali: nie wolno było medytować w pokojach. Poza tym niemożliwe było poruszenie się pomimo wszystkiego, nawet w bólu. Teraz, w ósmym dniu, traktowałem tę medytację absolutnie spokojnie. Ale nie zawsze tak było.

Przed udaniem się do Vipassany zapoznałem się z opiniami osób, które ukończyły ten kurs. Больше всего меня пугало то, что, по их словам, во время некоторых медитаций нельзя было двигаться, и они пережили много боли. Я так не привык! И поэтому я уже заранее с неприятным чувством представлял себе весь дискомфорт, который придется перенести. Но в первый день курса нам сказали, что мы можем двигаться во время медитации, когда захотим, если ноги затекают, мы в праве ими пошевелить, размять их или вообще встать и походить на улице. Это меня обрадовало, и я решил, что центры Випассаны везде разные (а они распространены по всему миру). В индийских центрах, наверное, все строже, тогда как в подмосковном центре порядки проще. Но я ошибался.

Центры Випассаны - это как Макдоналдс: везде все одинаково, каждый центр жестко придерживается установленных С.Н. Гоенка порядков, где бы он ни находился: в лесах Подмосковья или пригородах Мумбаи. И приблизительно на 4-й день объявили, что отныне во время некоторых медитаций мы должны соблюдать полную неподвижность в течение целого часа. В предыдущие дни я начинал ерзать на своей скамейке для медитации уже через полчаса, затем вытягивал ноги, давая им отдых, после которого вновь возвращался к медитации. А здесь предстояло сидеть целый час! Данная перспектива совершенно меня не радовала.

Но, тем не менее, после того, как я с огромным трудом и сопротивлением выдержал первую медитацию с жестким намерением, становилось все легче и легче с каждым разом. Я уже слышал от старых студентов, что боль постепенно перестает быть "болью" в привычном смысле этого слова, так как ум на нее все меньше и меньше реагирует. Она превращается просто в какой-то феномен тела, который существует, но совершенно не мешает. В обычной жизни мы привыкли реагировать на неприятные ощущения и эмоции (боль, страх, гнев), так же как и на приятные.

Но благодаря многочасовым медитациям ум приобретает полную уравновешенность и пребывает в покое, не реагируя ни на боль, ни на какие бы то ни было эмоции. Это я в принципе понимал в теории, а на курсе Випассаны осознал на практике. Но потом стало происходить то, что я даже на уровне интеллекта не мог предположить. Боль начала исчезать. Чем меньше ум на нее реагировал, тем меньше я ее чувствовал. В тех участках, где раньше была ноющая, тяжелая боль, стали появляться приятные чувства легкого покалывания, какой-то вибрации.

Этот феномен я объяснял себе следующим образом: в сущности, любая боль - это просто совокупность электрических сигналов, несущихся по телу, достигающих мозга, которые тот расшифровывает как болевые ощущения и заставляет нас чувствовать сильный дискомфорт в определенных участках, так как только такое сильное чувство способно приковать наше внимание к поврежденной части тела. Это такой способ защитить тело, сообщить нам о сбоях в его работе: «тревога-тревога, повреждения в ноге!» То есть боль не создается, например, прикосновением чего-то острого к нашей ноге. Боль создается внутри нашего мозга, который заставляет наше внимание немедленно переместиться на определенный участок тела, которому может угрожать опасность.

Но когда мы увеличиваем чувствительность нашего ума благодаря непрерывной концентрации, когда мы избавляемся на время от привычки реагировать на ощущение боли, тогда мы видим ее такой, какая она есть, то есть как совокупность электрических сигналов, которые можно чувствовать как покалывания и вибрации в теле. Вот так себе это объяснял я. Возможно, у других студентов нашлись для этого иные объяснения. Я прекрасно понимал, что наша боль очень сильно зависит от нашей реакции на нее: в самой боли есть не только боль, но и наши моральные страдания по поводу нее. Но я не предполагал, что ее можно просто буквально отключить при желании. И это подтверждал не только мой опыт. Многие другие студенты курса рассказывали про то, что исчезали их хронические боли на месте когда-то поврежденных участков. Теперь я на собственной практике понимал, как индийские йоги и различные монахи могут подвергать свое тело немыслим, с точки зрения обычного человека, истязаниям.

Сегодня практика в зале, как и каждая такая медитация, началась с короткой инструкции по технике и пятиминутных песнопений, исполняемых Гоенка в записи. Эти инструкции приходилось слушать каждый раз, что немного надоедало. Но, думаю, в этом был и плюс: постоянные повторения техники помогали студентам удерживаться в рамках конкретных инструкций, а не заниматься самодеятельностью, к чему, судя по всему, многих постоянно побуждало.

Песнопения закончились, и наконец-то наступила тишина. Концентрация и уравновешенность ума уже были лучше, чем с утра. Сознание успело приобрести как бы некий тонус для медитации. Боли я уже практически не чувствовал (если тут уместно вообще слово «чувствовать», возможно я как-то воспринимал боль, но не так, как мозг воспринимает ее обычно, а совсем по-другому). Должен признаться, я уже начинал ждать ее и хотел, чтобы она пришла! До этого, когда болевые ощущения были более яркими, я пытался на них не реагировать, и тогда в теле начинал подниматься необъяснимый жар: я сильно потел, сидя в прохладном помещении. Но при этом я чувствовал, что уравновешенность и стабильность ума достигали какого-то нового уровня. И мне в голову тогда пришло удачное, на мой взгляд, сравнение для описания такой интересной особенности ума.

В юношестве я занимался академической греблей. Это гребля на специальных спортивных лодках. Я помню, что иногда против течения было грести легче, чем по его ходу. Потому что, идя с потоком течения, весло часто как бы проскакивало, теряло стабильность в воде, и из-за этого снижалась сила гребка. Но, если оно шло против небольшого течения, то в этом сопротивлении воды лопасть находила опору, отталкиваясь от него с большей силой, чем это позволяло движение по ходу потока. Так же было и здесь: в боли и сопротивлении ум находил опору и парадоксальным образом сильнее успокаивался и лучше концентрировался.

Но на 8-й день сознание было достаточно спокойным и чистым без этого. Время теперь шло быстро, и скоро я услышал натужные вздыхания и легкие шевеления студентов, что говорило о приближении конца медитации. И вот в шуршащей тишине вдруг громко раздается голос Гоенка: “Aniccaaaaa”, что на языке Пали означает "непостоянство", которое является, согласно буддизму, одним из трех свойств существования наряду со страданием (Dukkha) и отсутствием Я (Anatta). Это было настолько резко и внезапно, что я вздрогнул, сидя на месте. Но в то же время я почувствовал, что в зале спало напряжение.

Предстояло еще прослушать песнопения, но все уже знали, что они в конце этой медитации шли не более 5-ти минут. Я старался расслабиться и не ерзать от нетерпения в предвкушении конца, что уже на 8-й день не представляло большого труда. Я, одновременно концентрируясь на дыхании, спокойно дослушал пение Гоенка, пока он наконец не затянул: "Bhavatu Sabba Mangalam". Это значит: "Пусть все живые существа будут счастливы". После того, как он пропел это три раза, студенты в зале тихо проскандировали: "Sadhu, Sadhu, Sadhu" - "Да будет так, хорошо!"

Я открыл глаза. Учитель, сидящая на небольшом возвышении в начале зала, молча обвела взглядом студентов и сказала на английском (так как она была немкой, а русских учителей випассаны, как я понял, все еще нет), что все студенты, кроме новых студентов-мужчин (к которым относился я), могут медитировать или в зале, или в своих комнатах, тогда как новые студенты - мужчины будут медитировать в зале. Я понял, что нас ожидал небольшой разговор с учителем и совместная медитация. Но пока мы могли немного отдохнуть.

Я вынул затекшие ноги из-под скамейки и, так как мои нижние конечности почти не разгибались, оперся на стену и с трудом поднялся. Не без удовольствия я вышел на улицу на деревянных ногах, ведь меня ожидали любимые развлечения: сходить в туалет и попить воды. Притом одно другому не мешало, а наоборот: чем больше пьешь, тем чаще ходишь в туалет!

Медитация перед обедом - обед

Солнце поднялось выше и на улице стало намного теплее. Проковыляв вразвалку до корпуса (ноги еще пока не разгибались), я налил в кулере водички, осушил стакан, после чего приступил ко второй части развлечения. Не успел я его закончить, как прозвенел Гонг.

«Практиковать медитацию по 11 часов в день - это достаточно глубокая работа со своей психикой, в результате которой из недр бессознательного могут прорываться скрытые травмы, комплексы и т.д».

"Ну ничего, - думал я, - До обеда осталось меньше двух часов медитации, которые можно было практиковать в комнате". Но для начала надо все равно вернуться в зал и послушать короткие наставления учителя. Когда я туда вошел, часть студентов стояла вдоль стены, садиться никто не торопился, все уже насиделись. И я к ним присоединился. Вошла учитель. Это была пожилая немка, такая приятная на вид бабушка, ученица С.Н. Гоенка. Удивительно, что она совершенно не мерзла, была одета легко, тогда как я, человек выросший в лютых русских морозах, был одет в куртку и свитер.

Внутри организации функция таких учителей на 10-ти дневных курсах сводится к тому, что они включают аудиозаписи Гоенка с его наставлениями, лекциями и инструкциями и мало говорят сами за исключением того времени, которое выделяется на вопросы учеников и короткие беседы с ними. В этих беседах, как правило, повторяют то, что говорится в аудиозаписях.

Тем не менее, мне нравились эти моменты. Ведь они создавали хоть какое-то подобие коммуникации посреди гробового молчания. Вдобавок это вносило определенное разнообразие. Такая беседа предстояла мне уже в ближайшее время.

Я сел на свою скамейку и начал фокусироваться на дыхании. Учитель стала вызывать к себе по 5 -6 человек по порядку, начиная с первого ряда. Очередь нашей небольшой группы в замыкающем ряду была последней. Студенты рассаживались рядом с учителем на полу, а она, немножко возвышаясь над ними, задавала каждому вопросы. Мне было трудно сосредоточиться, потому что ум, изголодавшийся по общению, легко отвлекался на разговоры других студентов с учителем, несмотря на то, что там, в начале зала, пытались говорить шепотом. Так, постоянно отвлекаясь и ожидая, когда меня пригласят, я просидел минут 30, пока очередь не дошла до нашего последнего ряда.

Я сел на полу, скрестив ноги, как сделали другие студенты рядом со мной. Учитель стала спрашивать всех по очереди, чувствуем ли мы легкие вибрации в теле. Когда очередь дошла до меня, я ответил, что да, чувствую, но не во всем теле. Тогда она сказала, что я должен быстро проходить вниманием участки тела, где есть эти тонкие вибрации и задерживаться на тех участках, где ощущения грубые. В принципе, это говорилось в аудиозаписях и ни раз.

Но я отдавал себе отчет в том, что там, где дело касается медитации, люди все часто забывают и очень хотят делать по-своему. Несмотря на то, что Гоенка все время повторяет, что ощущения - это не самое главное, что нельзя к ним привязываться, желая одни ощущения и отталкивая другие, все равно студенты постоянно задают вопросы из рода: "Я чувствую вибрации по всему телу, это значит, что я чего-то достигла?" или "У меня только грубые ощущения, это значит, что медитация не получается?" Поэтому я не считаю лишним еще раз повторить, что ощущения много не значат, главное это сохранять уравновешенность ума и принятие любых ощущений, какими бы они ни были.

Также эти короткие встречи, на мой взгляд, служили поводами для небольших проверок студентов. Практиковать медитацию по 11 часов в день - это достаточно глубокая работа со своей психикой, в результате которой из недр бессознательного могут прорываться скрытые травмы, комплексы и т.д. Но студентов предупреждали не раз, что это нормальный процесс очищения, который при правильной практике совершенно человеку не угрожает, а только идет на пользу. И для безопасности людей необходимо быть уверенным в том, что никто из них не носит в себе какого-то тайного неприятия практики и делает все согласно инструкциям.

Несмотря на то, что далеко не все в курсе Гоенка мне понравилось, этим моментом я был очень доволен. Медитация объяснялась очень подробно, всегда имелась возможность задать вопросы. Даже если сам студент не проявлял никакой инициативы, все равно рано или поздно он должен был встретиться с учителем. Присутствовал постоянный незримый контроль над эмоциональным состоянием людей. И это очень хорошо. Благодаря этому я и сам чувствовал себя в безопасности, хотя перед курсом немного волновался, что мне придется медитировать так долго, что это вызовет какой-нибудь непредсказуемый и неприятный эффект. Но все обошлось нормально. Депрессия была только в первые дни. К 8-му дню я уже чувствовал себя достаточно уверено в практике.

После того, как учитель быстро поговорила с последним из участников нашей группы, она попросила нас медитировать вместе с ней. Мы закрыли глаза и приступили.
Уже потом в последний день нам сказали, что это была специальная практика, в ходе которой учитель посылает ученикам свою энергию, любовь и заботу.

Практика продолжалась 5 минут, после которых нам сообщили, что мы можем продолжить медитировать здесь или в своих комнатах. Я взял свою скамейку для медитации и отправился в корпус. Для меня это был лишний повод прогуляться и насладиться солнечной погодой. Я не спеша добрался до своей комнаты. Постелил на полу сложенный плед, поставил на него скамейку, заправил под нее ноги и начал медитировать. До обеда оставалось менее полутора часов. Обычно я разбивал этот отрезок не две медитации минут по 40 - 45.

Время я еще пока чувствовал интуитивно без часов. Медитации были глубже, чем с утра, но все-таки самое интересное меня ожидало вечером. Между практиками я сделал короткий перерыв, который потратил на "развлечения". После второй сессии, не дожидаясь Гонга на обед, встал и начал собираться, так как знал, что он прозвенит с минуты на минуту. Действительно, когда я оделся, к моей радости раздался звук Гонга. Полдня долой! Оставалось совсем немного до конца курса! День и еще половина.

Я вышел в холл, залитый солнечным светом, в котором разминали затекшие чресла студенты, так же как и я медитировавшие в своих комнатах. Хотя я знал, что некоторые из них сладко спали на кроватях, а не медитировали. Кто-то довольно потягивался в предвкушении обеда.

Обед значил не только еду, но и полуторачасовой перерыв после него, когда можно было поспать.

Придя в столовую, я обнаружил, что давали гороховый бульон и макароны с овощами. Вся еда на Випассане была вегетарианская и простая. Я не мог назвать ее очень сбалансированный по содержанию белка и витаминов. Но десять дней без труда можно было протянуть. Я съел горячий бульон, закусив его черным хлебом, а потом наполнил ту же тарелку макаронами. Поставив ее на стол, я взял кружку, заварил красный чай, добавив туда измельченных корицы, имбиря и несколько ломтиков лимона. Про себя я называл такой напиток "глинтвейн". Его я уже допивал на улице, сидя на пеньке и глядя на лес, уже после того, как закончил еду и помыл за собой тарелки.