Rozwój osobisty

Karl Gustav Jung i jego cień

Jak to często bywa w moim życiu, podchodzę do różnych koncepcji psychologii świata nie poprzez książki i podręczniki, ale poprzez własne doświadczenia, osobisty ból i doświadczenie życiowe. Zawsze wydaje mi się, że filozoficzne myśli i idee innych ludzi napadają na mój świat zaskakująco na czas, właśnie w tych chwilach, kiedy jestem gotów otworzyć się na nich, aby zobaczyć w nich odbicie moich własnych emocji. Dzieje się tak, gdy już zdałem sobie z nich sprawę na moim głębokim, osobistym poziomie, wciąż nie czytając nic na ich temat, i jestem gotów przyłączyć się do doświadczeń osoby, która żyła przede mną i ujawniła swoje doświadczenie w obrazach kultury światowej.


Wtedy czuję rodzaj jedności, która podkrada mnie prawie do łez, poczucie głębokiego zrozumienia, które rozszerza się, przybiera objętość i czystszą formę, pewną pewność w swoim własnym doświadczeniu, nie jest już samotne, ponieważ znalazł wsparcie w swoich pokrewnych uczuciach i bawił się nowymi znaczeniami i aspekty, znalazły nową formę werbalną w argumentach innej osoby.

"Cień" Junga podkradał się do mnie z różnych stron, czai się, powoli pędzi do drzwi, dopóki nie jestem całkowicie gotowy. Pojawiła się w tekstach, w rozmowach ludzi doświadczonych w psychologii, ale tylko dzięki podpowiedziom, fragmentom obrazów. Coś, co wtedy ledwie zauważalnie we mnie zareagowało, po prostu w odpowiedzi na samą notację pojęcia: "Jakiego rodzaju cień? Każda osoba ma cień w sensie psychologicznym, co to znaczy?" Ale ten impuls nagłego zainteresowania szybko zniknął, jakby nie zgromadziło się wystarczająco dużo doświadczenia, by przyciągnąć moje zainteresowanie Cieniem.

I dopiero gdy zacząłem dostrzegać moją własną stronę cienia wyraźniej i wyraźniej, aby wejść z nią w kontakt i zagłębić się w to, nagle zaczęło mi się przychodzić kilka zdań o Shadow of Young. Myślałem, że ta metafora może ukrywać coś podobnego do mojego własnego doświadczenia i pośpiechu, by sprawdzić.

Otworzyłem te drzwi i Cień wpadł w mój świat.

Czym jest cień?

Karl Gustav Jung jest szwajcarskim psychologiem, założycielem psychologii analitycznej. W rozwoju swoich pomysłów często zwracał się zarówno do różnych religii, jak i do ruchów okultystycznych. To on wprowadził takie terminy do psychologii jako "zbiorowa podświadomość", "anima" i "cień".

Ktoś powiedział, że zaletą psychologii analitycznej było to, że "odkrył istnienie podziemnego świata ludzkiego ducha". Freud odkrył nieprzytomny, który zawierał ukryte kompleksy, ukryte urazy i zaburzenia seksualne. A Jung mówił o Cieniu jako o centrum naszej demonicznej natury.

Cień podąża za nami wszędzie, jest jak "długa torba, którą przeciągamy".

Według Junga to nie w ogóle Cień jest miejscem, w którym zło skupia się w człowieku, ale to, co je formuje: nasze oczekiwania, brak miłości w stosunku do nas samych, abstrakcyjne ideały, zaprzeczanie czyjejś jaźni.

Czym jest ten cień? Jest to kompleks wszystkich naszych cech, pragnień, wszelkich cech osobistych, których nie chcemy rozpoznawać w sobie, które tłumimy i zaprzeczamy, których nienawidzimy.

Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o sobie jako o bardzo charyzmatycznej osobie, którą każdy powinien polubić, wszystkie te cechy, które zaprzeczają temu obrazowi, zaczynają być zawarte w "cieniu". A jeśli mamy do czynienia z nieprzyjazną postawą ludzi wobec nas, jeśli nasz urok, nasze cechy nie powodują oczekiwanej rozkoszy, to powoduje frustrację, ból i cierpienie, które mogą objawiać się w nienawiści do ludzi ("nie kochają mnie, ponieważ głupcy.) Nie możemy przyznać, że nie lubimy wszystkich ludzi bez wyjątku.

Bardziej jaskrawym przykładem jest nadmierne okrucieństwo wobec samych siebie, a także dewiacje seksualne ze względów religijnych. Kiedy ktoś boi się uznać siebie za zwykłą osobę i widzi w sobie świętego, który powinien być obcy wszelkim "niskim" myślom, zaczyna zaprzeczać, powiedzmy, swojej seksualności, obwinia się za nią, karać się za myślenie o kobietach, a to może prowadzić do nadmierne okrucieństwo wobec siebie lub innych ludzi.

Haniebne i agresywne potępienie przez całe społeczności religijne ludzi lub innych organizacji religijnych jest, według zwolenników Junga, konsekwencją "wtargnięcia w zbiorowy cień". Odmawianie i potępianie czegoś w sobie może zmienić się w ostrą krytykę innych, przerodzić się w rangę bolesnego i zamkniętego samolubstwa, niezdolność do zaakceptowania krytyki, wyrafinowany egoizm przebrany za cnotę.

Nieuznanie jego cienia może spowodować liczne nerwice i problemy psychiczne.

Esse homo

Zobacz mój zmieniający się cień,
Rozciąganie się i nade mną.
Zmiękcz tę starą zbroję.
Mam nadzieję, że uda mi się oczyścić drogę
Przechodząc przez mój cień,
Wychodząc z drugiej strony.
Wejdź w cień.

Narzędzie - Czterdzieści sześć i 2 (Aenima)

Jung i jego zwolennicy twierdzą, że całe to zło ma miejsce, ponieważ boimy się zaangażować w dialog z naszym cieniem, aby rozpoznać w nas obecność tych cech, które tak starannie ukrywamy przed sobą.

Od dzieciństwa jesteśmy objęci tymi wszystkimi ideałami (lub sami je tworzymy): "musisz być silny", "każdy chce być człowiekiem sukcesu i energią", "zawsze powinieneś kontrolować wszystko", "zawsze powinieneś mieć dobry nastrój i motywację ".

To wcale nie oznacza, że ​​musimy realizować każde z naszych "cienia" pragnień. Droga do pokonania tego zła spoczywa na cienkiej linii, niczym skraj brzytwy, który jest tak daleko od niepohamowanej sprośności, jak z obłudnej świętości. Jest to cienka linia świadomego dialogu i akceptacji.

Musimy widzieć za tym wszystkim piętno wysublimowanych spostrzeżeń o nas samych, jego stłumionych przez ideały, oczekiwania społeczne i stereotypy, popychane w kąt i odrzucane. Musimy ją kochać w duchu samej chrześcijańskiej cnoty, ponieważ jest ona częścią nas samych, częścią, która nadal istnieje, pomimo wszystkich naszych prób jej zaprzeczenia. Musimy wejść w ten cień, spojrzeć w jej oczy, rozpoznać jej istnienie.

Co możemy zobaczyć w sobie? Och, cokolwiek! Małe, ułomne dziecko, które chce, aby lody zwracały na niego uwagę. Torturowany przez pracę człowieka, który chce tylko zapomnieć o swoim cotygodniowym śnie i nic nie robić.

Od dzieciństwa jesteśmy objęci tymi wszystkimi ideałami (lub sami je tworzymy): "musisz być silny", "każdy chce być człowiekiem sukcesu i energią", "zawsze powinieneś kontrolować wszystko", "zawsze powinieneś mieć dobry nastrój i motywację ".

Im wyższe i nieosiągalne stają się te ideały, tym silniejsze staje się nasze upodobnienie, tym bardziej Cień rośnie za naszymi ramionami.

A ten Cień musi być po prostu rozpoznany, uwaga i miłość. Wymaga to nie tylko współczucia, ale także wielkiej odwagi. Nie jest łatwo przyznać się do siebie: "W rzeczywistości nie jestem taki, jak sobie wyobrażałem, nie jestem taki uroczy, sprytny, charyzmatyczny, sprawiedliwy".

Odmawiając stawienia czoła prawdzie, instynktownie chronimy się przed bólem, który nieuchronnie powstanie, gdy cała przepaść rozbieżności między naszym ja i naszymi oczekiwaniami rozproszona jest wokół nas. Najbardziej ofensywnymi obelgami i atakami na nas są z reguły strzały trafione w nasz cień. Gwałtownie broniąc się przed krytyką, przeciwstawiając się złości na tych, którzy krytykują, w rzeczywistości próbujemy bronić się przed nami, od zaglądania w tę otchłań.

Tak, świadomość własnej, czasami brzydkiej, żałosnej strony osobowości przynosi ból. Ale pokonując ten ból, zyskujemy stan większej jedności, jedności. Jest to jak człowiek, który z konieczności zaczął komunikować się ze swoim chorym bratem, którego początkowa obrzydzenie została zastąpiona ciepłą miłością, ponieważ jest ciałem z jego ciała. (Jak bohater Tom Cruise w filmie "Rain Man")

Ta pełnia, "znajdowanie siebie" jest źródłem akceptacji, uczciwości wobec samego siebie, współczucia dla siebie i dla innych ludzi, pewności siebie w końcu! Poprzez połączenie się z cieniem osoby odważnie stwierdza siebie, manifestuje i realizuje, wznosi się z jarzma oczekiwań i stereotypów, a tym samym zyskuje wolność.

Swoboda decydowania raz na zawsze: "Tak, jestem taka, do cholery! Coś, co mogę zmienić w sobie, ale coś nie. W ciągłym rozwoju akceptuję siebie takim, jaki jestem, podążam swoją własną drogą! "

Jest to ruch od nienawiści i odmowy, do miłości i akceptacji.

Nierozwinięty, ukryty, zmiażdżony przez zarozumiałość Cień pociąga człowieka z powrotem w ciemność, gada łańcuchami i wycia w nieprzeniknionej nocy ludzkiego ducha, gotów nas dręczyć i dręczyć. Ale otwierając się na jej spotkanie, wciągając się, przechodząc w nią, łącząc się z nią, nasza jaźń zaczyna błyszczeć wszystkimi aspektami jej stłumionej indywidualności, ucieleśnionej w jedności świętości i zła, siły i słabości, ideału i niedoskonałości. Aby połączyć się z cieniem, oznacza to, że "znajdziesz siebie!"

Ponownie, nie oznacza to ucieleśnienia twojej demonicznej natury, oddawania się złym i złym czynom. Oznacza to po prostu znalezienie w nas czegoś, co ukrywamy, okazanie mu współczucia.

Kiedy cień pojawił się w moim życiu, poczułem jakąś większą niezależność, chęć wytrzymania wszelkich ataków i krytyki i pozostanie niezachwiana (w końcu znam już moje słabości, kto może mnie urazić?), Gotowość pójścia własną drogą pewnie, a nie czyimś drogą, uczuciem pewna jaźń, centrum, jedność z sobą, miłość do niej.
Jung powiedział:

"Fakt, że służę żebrakowi, że wybaczam przestępcy, że kocham nawet wroga w imię Chrystusa, to niewątpliwie wielkie cnoty. Ale jeśli dowiem się, że najbardziej nieistotnym ze wszystkich, najbiedniejszym ze wszystkich, którzy proszą o jałmużnę, najbardziej bezczelnym ze wszystkich przestępców, jest po prostu nieprzyjaciel siedzący we mnie, że ja sam potrzebuję jałmużny mojej dobroci, że sam jestem wrogiem Chcę kochać, co wtedy? "

I ta fraza wstrząsnęła mną do samego fundamentu, wszystkie moje nieformalne uczucia dotarły do ​​niej, znajdując w niej wsparcie, jakiś solidny fundament, wyjaśnienie przez nich samych.
Rzeczywiście, jeśli najważniejszy wróg siedzi we mnie, to co?

Obejrzyj wideo: Carl Jung - Cień i projekcja (Może 2024).